Jakiś czas temu zabrałam się za prace remontowo-dekoracyjne. Przemalowałam swój pokój (warto dodać, że zrobiłam to sama) tak, by stał się nieco spokojniejszy. Żółte ściany przeobraziły się w łagodniejsze, beżate. Powywalałam rzeczy, które przestały mi się podobać. Zniknęła lampa stolikowa, którą kiedyś sama zrobiłam, żółto zielone firany i dywano-mata podstolikowa. Zdjęłam wszystko, co miałam na ścianach i przez jakiś czas żyłam sobie w tej pustce.
Nastał jednak czas świątecznego przepychu dekoracyjego w sklepach i na ulicach. U mnie natomiast ciągle panowała - asceza. Jakoś tak mi się dziwnie zrobiło i smutno. Wyjęłam pochowane niegdyś wiszące ramki oraz te, które kiedyś miały, gdzieś zawisnąć, ale wiecznie nie pasowały. Wszystkie poddałam renowacji w myśl mojego planu rozjaśniania i harmonizowania przestrzeni. Następnie powkładałam zdjęcia i tym samym przywróciłam istnienie kącika familjno-przyjacielskiego, który będzie się rozrastał w miarę przybywania ramek oraz dziur w ścianie. Zaczyna się u mnie robić ciepło i kobieco, tak jak lubię:)
2.12.2012 Białystok
Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia przed. Nie widać efektu pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz