Właściwie, w tym szczególnym dniu, powinnam napisać w liczbie mnogiej, moje Babcie. To niesamowite, że prócz babć biologicznych, spotykam na swojej drodze inne kobiety, które choć przez chwilę są dla mnie Babciami.
Panią Zosię spotkałam w szpitalu. Była moją sąsiadką. Siadałyśmy wieczorami i rozmawiałyśmy. Ona opowiadała mi o swoim życiu. Bez przerwy się uśmiechała. Zachwycałam się jej pięknem. Do tego miała ogromne poczucie humoru i dystans do swoich chorób i trudnych przeżyć. Nie narzekała. Subtelnie podpytywała mnie o moje życie. Dawała nadzieje. To ona pozwoliła mi uwierzyć w miłość. Przepięknie mówiła o swoim mężu i dzieciach, i ja to potem widziałam. Po raz pierwszy z bliska mogłam zobaczyć taką czułość i delikatność między dwojgiem ludzi.
Kolejną ważną Babcią jest Pani Gienia. Kobieta, którą szczerze podziwiam i kocham jak własną Babcię. Z resztą, z wyglądu przypomina mi moją zmarłą Babcię Zosię. To ona pozwoliła mi odczuć, czym jest bezwarunkowe ciepło. Przy niej czułam się dobrze, taka jaka jestem. Przyjęłam jej motto: "Jedyne, co jest pewne to zmiana" i zmieniam to i owo w moim życiu. Dostałam od niej też inne ważne życiowe wskazówki, na przykład dotyczące mężczyzn. Zaznałam również przepięknej solidarności kobiet. Chciałabym jeszcze nauczyć się od niej gotować...
Zdarzyło mi się również spotkać jedną Babcię, która mnie adoptowała na ulicy. Pani Lenkowska (niestety imienia nie pamiętam) przygarnęła mnie do swojej grupy z Elbląga. Było to dość spontaniczne, bo ja z zakupami znalazłam się obok Marszu Pamięci Sybiraków i się prawie popłakałam. Moja Babcia Zosia, gdyby żyła, to szłaby razem z nimi, a ja pewnie obok, jako wnuczka, a tak poszłam w jej imieniu i w imieniu Babci mojej Mamy.
Mam też Babcię odzyskaną. Babcię mojej Babci Ireny, której grób znalazłam na Wojskowych Powązkach w Warszawie. Myślę, że ona i wszystkie moje Babcie nade mną czuwają, i pilnują, by tym razem moje życie cudnie się ułożyło.
No i moja Babcia Irena, która jest. Miałyśmy ze sobą wiele trudnych przejść. Babcia jako, że miała syna, nie za bardzo wiedziała, jak postępować z dziewczynką, więc nie zawsze się dogadywałyśmy. Chyba i ja, i Babcia potrzebowałyśmy czasu, żeby do siebie dotrzeć. Mi z pewnością pomogło poznanie jej historii, trudnych i zawikłanych losów. Dzięki temu mogłam więcej zrozumieć i ją docenić. Była bardzo dzielna i silna. Chciałabym być tak dzielna i silna jak ona:) Do tego Babcia ma fajnego chłopaka - Pana Jana, z którym bywa szczęśliwa:)
Podsumowując, moje Babcie kochane, jestem Wam bardzo wdzięczna:)
Babcia Irena i Puszek, zwany czasem omyłkowo Piotrek;)
2012 Glina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz