Chyba trochę przemarzłam. Pociągam. Poranny spacer po
Warszawie, zdaje się, na zdrowie mi nie wyszedł. Zdjęć też na nim nie zrobiłam,
bo w łapki mi się marzło. Przez chwilę jednak miałam pewnego rodzaju poczucie
rozczulania się nad sobą, bo widziałam panią, która pomykała w pantoflach po
śniegu. Głupio mi się zrobiło, bo ja byłam w walonkach. Co prawda bez kożucha,
ale i tak ciepło.
Za to wczoraj Warszawa była łaskawa. Mimo, że na początek
opluła mnie moim biletem. Przyhamowałam, i tak już zakorkowane, wejście do
metra i oglądałam bilet z każdej strony. Wcale nie był skasowany, jak sugerował
pan stojący za mną, i kolejny też nie. W końcu wpadłam na pomysł, by zapytać,
ile kosztuje bilet? O co chodzi? I dlaczego ta bramka nie chce mnie wpuścić? „Podwyżka”
usłyszałam, więc biegiem do kiosku po nowe bilety. Straciłam 15 minut. Wiedziałam,
że czasu mam coraz mniej. Jest ciemno, a ja nigdy w tamtej części Warszawy nie
byłam. Dotarłam do Centrum, kupiłam bilet na kolejkę i wskoczyłam do pociągu.
Dopiero przy przedostatniej stacji coś mnie tknęło, by zerknąć na bilet. Cóż,
nie miałam biletu na SKM tylko na Koleje Mazowieckie. Przez chwilę
zastanawiałam się, jak wyglądają warszawskie kanary i co im powiem. Nic nie
powiedziałam. Nie spotkaliśmy się. Jeszcze tylko trochę zbłądziłam, ale po
telefonie ratunkowym szybko się poprawiłam. Na miejscu byłam o czasie, co do
minuty, przynajmniej wedle mojego czasomierza.
Poniżej zdjęcia na leniucha i ciepłoluba, czyli z busa. A po co? By przypomnieć sobie ten kojący dźwięk migawki, rozłożyć się na siedzeniu i przespać się trochę, po nocnej z przyjaciółką rozmowie. Natalio, dziękuję:)
9.01.2013 Warszawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz