Czasem
trudno jest nam pogodzić z tym, że życie, czy biznes nie układa
się po naszej myśli. Trudno nam uwierzyć, że to stan przejściowy
– lekcja do odrobienia, doświadczenie niezbędne do naszego
rozwoju. Ja do niedawna nie dopuszczałam do siebie faktu, że
zdecydowałam się na zostanie bizneswoman, czyli kobietą, która
założy swoją firmę. Było to całkowicie poza moją świadomością.
Przyjęłam do siebie jedynie to, że stworzyłam dla siebie miejsce
pracy, które pozwoli mi robić to, co kocham i zarabiać. Wszystko
wspaniale, tylko nie wzięłam pod uwagę, że by tak było powinnam
najpierw zbudować pewne zaplecze, a przede wszystkim zrozumieć czym
jest biznes, że to nie tylko zyski, ale również koszty, które
muszę brać pod uwagę jeśli chcę się utrzymać na Rynku. No i że
odpowiedzialność za zorganizowanie mi pracy, wyznaczenie
obowiązków, stworzenie odpowiednich warunków, konsekwencja i wiele
innych czynników (mało przyjemnych) należy na starcie do MNIE.
Widocznie
musiałam doświadczyć niepowodzeń, by dojść do ściany i
być na granicy poddania się, bym mogła zrozumieć o co w tym
chodzi i, że błędy są naturalnym elementem każdej działalności.
Zanim to nastąpiło zajęłam się między innymi dorywczą pracą, która dalece odbiegała od moich zainteresowań. Pokazała ona za to różnicę w odczuwaniu satysfakcji z dobrze wykonanej pracy. Gdy robię, to co kocham, a mój klient/klientka jest zadowolony - wzrastam, unoszę się, latam. W innej robocie jest po prostu – fajnie. Miło, że szefowa pochwaliła, opłacę rachunki i może coś zostanie, to sobie kupię coś w nagrodę. Stresy natomiast odczuwam podobnie. No, ale decyzja podjęta, spuszczam głowę i zaczynam pomału rezygnować z własnej działalności, choć wcale nie chcę. Wzdragam się, przeżywam, powtarzam sobie, że to dobre rozwiązanie, że przecież się nie nadaję do prowadzenia działalności, sytuacja startu była niesprzyjająca, muszę się pogodzić i znaleźć pracę – płatną pracę. No i jak to w takich sytuacjach bywa, gdy serce i intuicja mówią "zostań", a ja za rozumem ciągnę w drugą stronę kontrolując to, co czuję pojawia się wyczerpanie. W końcu padam ze zmęczenia, pokornieję i pojawia się rozwiązanie :)
Zanim to nastąpiło zajęłam się między innymi dorywczą pracą, która dalece odbiegała od moich zainteresowań. Pokazała ona za to różnicę w odczuwaniu satysfakcji z dobrze wykonanej pracy. Gdy robię, to co kocham, a mój klient/klientka jest zadowolony - wzrastam, unoszę się, latam. W innej robocie jest po prostu – fajnie. Miło, że szefowa pochwaliła, opłacę rachunki i może coś zostanie, to sobie kupię coś w nagrodę. Stresy natomiast odczuwam podobnie. No, ale decyzja podjęta, spuszczam głowę i zaczynam pomału rezygnować z własnej działalności, choć wcale nie chcę. Wzdragam się, przeżywam, powtarzam sobie, że to dobre rozwiązanie, że przecież się nie nadaję do prowadzenia działalności, sytuacja startu była niesprzyjająca, muszę się pogodzić i znaleźć pracę – płatną pracę. No i jak to w takich sytuacjach bywa, gdy serce i intuicja mówią "zostań", a ja za rozumem ciągnę w drugą stronę kontrolując to, co czuję pojawia się wyczerpanie. W końcu padam ze zmęczenia, pokornieję i pojawia się rozwiązanie :)
Dostaję
wiadomość na Facebooku od Olgi Pulwarskiej, właścicielki marki Belly Session Studio- sesje fotograficzne kobiet w ciąży oraz SHE Session Studio -
sesje fotograficzne i rozwojowe kobiecości, a właściwie
propozycję. Spotykamy się u niej w Studio i takim sposobem na
mojej drodze staje Mentorka Biznesowa oraz nauczycielka, która
pozwoliła mi dać sobie czas i nie rezygnować. Opowiedziała jak
zaczynała i że to startowanie trwa, a po drodze popełniamy różne
błędy, które można naprawić i dzięki temu się rozwijać. Dodatkowo dzięki niej zajęłam się również fotografią rodzinną. Bez wątpienia Olga wywarła na mnie ogromny wpływ w tej dziedzinie fotografii, więc jeśli ktoś nie może się zdecydować to polecam moją Nauczycielkę:)
Dzięki niej nabieram pewności siebie, że to co mi się wydawało,
że jest dobre, takie właśnie jest, a bycie kobietą-fotografką ma
swoje plusy i bywa w wielu przypadkach, a w szczególności w
fotografii, którą obie się zajmujemy – atutem. Także okazało
się, że mam szczęście do ludzi i ziemskich nauczycieli oraz
opiekę kogoś Mądrzejszego, kto czuwa nad moją podświadomością,
intuicją, czy sercem, kogoś, kto mi czasem podsuwa właśnie takie
osoby, takie spotkania, które pchają mnie w stronę życia w
zgodzie ze sobą, swoim powołaniem.
Impuls
poszedł na tyle daleko, że będąc w Norwegii, gdzie miałam
ustalone inne zajęcia, zaczęłam zastanawiać się nad zapleczem
mojej działalności, co zrobić, by było lepiej, bardziej z serca.
Jak mogę sobie pomóc, jak mogę się zmotywować? Z pomocą
przyszedł Internet, przewertowałam porady couchingowe i zaczęłam
działać. Na tyle skutecznie, że w którymś momencie straciłam
łącze i dostęp do jakichkolwiek stron, a sam facebook ładował
się 6 godzin, więc pozostało mi tylko i wyłącznie działanie -
pisanie, wymyślanie, porządkowanie, planowanie. Oferta zaczęła
się krystalizować, pojawiły się nowe propozycje wymagające
jeszcze przetestowania i konsultacji. Ustaliłam datę wypuszczenia
nowej strony oraz skończenia wymarzonego studia – WRZESIEŃ.
Natomiast
po powrocie z Norwegii, a właściwie niemal od razu po wylądowaniu
pobiegłam na 3 Wielką Wymianę Kontaktów, gdzie ku mojemu
zaskoczeniu z łatwością opowiadałam o mojej nowej ofercie, tej
najbardziej mojej, całkowicie zgodnej ze mną. Wygląda na to, że
opisanie tego, co się chce robić, rozplanowanie bardzo ułatwia
komunikację. Pojawiły się nowe, ważne kontakty, pojawiła się
tam również książka Izabeli Mikosz „ Gra o biznes”, którą
po prostu połknęłam. To właśnie na spotkaniu z Izabelą Mikosz, właścicielką Time for Wax oraz autorką Time for buisness TV dotarło do mnie, że to, co robiłam i robię, również jest
biznesem, w którym mogą się pojawiać błędy, ale najważniejsze
to się na nich uczyć, słuchać i działać, robić swoje nawet
jeśli inni w nas powątpiewają, czyli usłyszałam to, o czym
również mówiła mi Olga. Wygląda na to, że w ten oto sposób
odrobiłam swoją zaległą lekcję i ruszam z miejsca.
Wróciłam
do tego, co mówi i pisze Agata Dutkowska, założycielka Latającej Szkoły dla Kobiet od której zaczęła się
moja przygoda z warsztatami kobiecymi. Bardzo wzięłam sobie do
serca jej słowa o tym, że nie zawsze muszę pokazywać – produkt Alfa od razu, że mogę zacząć od produktu Beta. Tak
właśnie robię - korzystam z dawnego bloga jako tego, który
tymczasowo będzie tym Beta zanim we wrześniu ruszy nowa strona;)
Dawno
nie pisałam, a tak obszernie, to już nie pamiętam kiedy. Pytanie,
czy pisać dalej? ;) Osoby, które mnie inspirują podlinkowałam, by dobra energia mogła iść dalej :)
Poniżej sesja 7 dniowej Emilki, na dobry początek :)
Asia, Jarek i Emilka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz