katarzyna.magdalena.czajkowska@gmail.com

katarzyna.magdalena.czajkowska@gmail.com
kom. 691 813 592

poniedziałek, 25 marca 2013


Ogarnia mnie jakiś smutek. Zmęczyłam się tą ciągłą wewnętrzną walką. Uczę się akceptować siebie w pełni. Odpuszczam sobie dążenie do bycia idealną. Chcę radości, a czasem pokrzyczeć ze złości. Akceptacja totalna łatwa jednak nie jest. Bywa, że mam obniżony próg samoakceptacji, mimo poczynionych wysiłków. W ramach jakiegoś sprzecznego treningu dałam się sfotografować w zmęczeniu i resztkami rzęs, co to zostały po całym dniu. Dopiero na zdjęciach zauważyłam, że o różu zapomniałam również. Wcześniej jedynym mężczyzną, który robił mi sesje więcej niż legitymacyjne był Paweł. Miał prawo fotografować mnie każdą. Chwytał ze mnie to, co chciał. Zazwyczaj swoje o mnie wyobrażenie, choć zdarzały się również cudne perełki pełne czułości i moje spojrzenia, w których byłam ówczesną sobą. Tamtej mnie jednak już nie ma, więc co się mam ograniczać do nieistnienia. Pewnie przyjęłam propozycję innego Pawła, a co tam? Ela robiła mi zdjęcia i Natalia, to czemu Paweł (inny Paweł) miałby nie zrobić? W dodatku, że znałam konwencję zdjęć, a znamy się nie od dziś, więc wydawało mi się, że zachowam swobodę i będzie naturalnie. Nic bardziej mylnego. Spięłam się niewyobrażalnie. Dobrze czuję się z Pawłem, po kumplowsku i bezpiecznie, więc co się stało? Z dziewczynami przecież było trudniej – Ela miała swoją wizję, a Natalia, którą znałam słabo ma swój styl, który chciałam zestroić ze sobą i tym, co sama lubię. Tutaj mogłam być ja, a nie udawana modela. Zamiast tego, gdybym mogła to schowałabym się za własną czupryną. Głupio mi było przed samą sobą, jakbym jakieś ukryte lęki przed mężczyznami przerzuciła na nie mającego nic wspólnego z moimi zranieniami Pawła. Tak jakby odkrycie przed obiektywem kawałka siebie miałoby mnie zabić. Chyba, że to magia aparatu, który wywołuje u ludzi różne reakcje. W końcu zadziałało niezawodne w portretach zagadywanie, w moim przypadku również oderwanie i chwilowa zamiana ról na fotografującą. Ostatecznie popłynęłam w urywanych opowieściach o fotografii i coś się udało:) Najbardziej urzekło mnie zdjęcie kocie;) Zaprzeczenie zwierzęcej miłości;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz