Nie przygotowałam świątecznej kartki ani zdjęcia. Zawsze robiłam to w
ostatniej chwili, w międzyczasie, którego miałam całkiem sporo, bo
wszystko przygotowywali rodzice. Obraz i życzenia podsyłałam Mamie, a
Ona słała rodzinie dalej w świat. Tak to wyglądało internetowo. Tym
razem nie było międzyczasu. Starałam się stworzyć namiastkę świąt i
częściowo sobie nie radziłam, szczególnie z czasem. Niby zaczęłam
wcześniej, ale wielu czynników nie umiałam przewidzieć. Wstydziłam się
prosić, więc z przygotowaniami byłam sama. Dopiero przy kulinariach
zaczęłam pytać i przyjęłam pomoc:) Generalnie starałam się zachować
spokój, ale zdarzały się momenty zwątpienia i złości, jak wówczas gdy
cały dzień lało, a ja kursowałam z zakupami w tą i z powrotem, połamałam
parasolkę i zaliczyłam konkretny upadek w kałuży. Szczęśliwie nie
potłukłam jajek. Wtedy też tak mocno odczułam na sobie, jak wiele robiła
moja Mama i że każda pomoc wiele znaczy, nawet ta najmniejsza.
Nie
zrobiłam też rodzinnego zdjęcia podczas Wigilii. Zostałam w Warszawie.
Dopiero w drugi Dzień Świąt było nas więcej, było bardziej rodzinnie i
...inaczej.
Tak, zdecydowanie się tłumaczę z tych
niewysłanych życzeń. Marne wytłumaczenie, ale od roku uczę się życia
na nowo. Nic już nie jest takie jak kiedyś, gdy żyła Mama. Przychodzi refleksja,
jakieś podsumowanie...
Cóż, wiele osób trzymam
w sercu i tęsknię i wierzę, że przyjdzie ten najwłaściwszy czas i
wreszcie się spotkamy, już nie w smutku, a w radości. Niektórym bardzo
ważnym dla mnie osobom pozwoliłam odejść... Czasem zabrała je śmierć, a
czasem życiowe zawirowania. W wielu przypadkach zabrakło czasu na
pożegnanie, ostanie słowo, podziękowanie za wspólny czas, bezcenny czas...
Uczę się przyjmować rozstania, mimo bólu... Staram się traktować je jako
ważne lekcje. Koniec i początek.
Dziękuję za
to, co dobrego mnie spotkało i wdzięczna jestem za moje próby, mimo że
bywało ciężko i miałam ochotę wyjść i zostawić to całe życie raz na
zawsze, bez możliwości powrotu i zaczynania od nowa.
No i życzę już z wyprzedzeniem - spokoju
w sercach, zdrowia, miłości, ludzkiej życzliwości, dobrej rodzinnej
atmosfery, humoru w deszczowe dni, czułości, radości, szczęścia,
delikatności, obfitości wszelakiej począwszy od finansowej a skończywszy
na duchowej i spełnienia pragnień mniejszych oraz tych większych w
nadchodzącym Nowym Roku 2015, a najlepiej zawsze:)))
Moje drzewko choinkowo-jemiołowe z bombką:)
Zdenerwowanie Piotra mego mym wypatrywaniem i usiłowanie ściągnięcia mnie fletem z parapetu;P
Ja z Ciocią Dorotą w Łazienkach. Pozostali się do zdjęcia nie załapali, tło istotne również;) Dlaczego?
Tato z Bratem moim Piotrusiem zapatrzyli się na ptasiory, które uwiecznił Piotr mój. Ja za to zmarzłam w ręce i odpuściłam robienie zdjęć, a oni nie nalegali, się nie upominali.
Święta Bożego Narodzenia 2014, Warszawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz