Lubię siebie na zdjęciach z zamkniętymi oczyma. Trochę wtedy jestem i trochę mnie nie ma. Tak jak teraz, gdy Jej już nie ma. Czasem to czuję, ale to boli za mocno jeszcze, bym mogła przy tym zostać. Łatwiej uciekać, więc uciekam, a może uczę się o siebie troszczyć? Teraz bliżej mi do ciszy, myśli i wspomnień, które przeze mnie przepływają. Chcę, by się we mnie na nowo poukładały, pomogły mi się stać najlepszą wersją siebie.
Kiedy byłam w szpitalu naopowiadałam Mamie różności o moim życiu. Prosiłam, by została jeszcze... Przekonywałam, że jest tyle do zobaczenia, przeżycia, doświadczenia. Dopiero zaczęliśmy się uniezależniać, wyprowadziliśmy z domu i próbujemy wybrać najlepszą drogę, ja swoją, a Piotrek swoją.
Potem jednak z bólem i nadzieją, że może jednak zostanie z nami pozwoliłam jej wybrać. Obiecałam, że pogodzę się z każdą decyzją i jeśli zdecyduje umrzeć, to to zaakceptuję, pozwolę jej odejść...
Lubię się dzielić. To ona mnie tego nauczyła, dzielenia się sobą i otwartości na drugiego człowieka. Był czas, że opowiadałam jej o wszystkim, radościach i smutkach. Byłyśmy bardzo blisko. Potem bardzo świadomie zdecydowałam to zmienić i stanowić sama o sobie, oddzielić się, relację przyjacielską przetransformować na relację matka-córka. Uczyłyśmy się więc siebie na nowo. Ja się zmieniałam i Ona też próbowała być przy mnie, tej odmienionej, najlepiej jak umiała.
Teraz jej nie ma, a ja bym chciała po staremu opowiedzieć jej, co u mnie i mieć pewność, że mnie wysłucha, a do tego usłyszeć, że we mnie wierzy, mimo że czasem miała wątpliwości;) Chciałabym jej powiedzieć, że u mnie dobrze, że pewne marzenia są coraz bliższe realizacji, a inne po prostu się spełniają, i że miewam chwile szczęścia, i że bywa pięknie.
...a ja na świat bez Ciebie Mamo patrzę już inaczej...
Fot.: Piotr Matłok
3.2014 Warszawa
Dla mnie od mojego Piotra :)
2.2014 nieopodal Dębicy