Gdy
w życiu zaczyna się komplikować, coś się wali, od otoczenia oczekuję recepty,
gotowca, który pomoże mi dokonać najlepszego wyboru. Nie ufam sobie, więc
szukam odpowiedzi na zewnątrz. Miotam się. Naiwnie chciałabym się nauczyć
wszystkiego na błędach innych, posiąść wiedzę cudzych doświadczeń i uciec przed
cierpieniem. Nadstawiam uszu, otwieram głowę, odsłaniam serce. Nie ma
porozumienia. Ostatecznie nie wiem, co mam robić? Świat złożony jest ze
schematów, rad i uniwersalnych mądrości. Chcę być szczęśliwa, nic oryginalnego,
więc któryś szablon powinien pasować. Tylko który? Nie mogę się zdecydować.
Który głos ma rację? Żaden. Wracam do początku, przestaję pytać, czekam. Czuję,
że muszę zaufać sobie. Nikt nie przeżyje za mnie mojego życia. Tylko ja sama
mogę podjąć najwłaściwszą decyzję. Wybieram drogę mniej uczęszczaną. Wokół
zwątpienie. Już nie słyszę, że się uda. Zostaję sama z moją prywatną walką,
choć wiem, że wokół jest wielu, którzy życzą mi dobrze. Na końcu drogi mam
nadzieję (bez niej żyć nie umiem), odbiorę nagrodę. Podobno chcieć to móc,
powtarzał mi kiedyś pewien ktoś i ja mu uwierzyłam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz