Czasem czuję się jak trampolina dla innych ludzi. Użyczam siebie i pozwalam po sobie skakać. Wierzę w tego, tamtego, czuję się mocna, to dzielę się i pcham ze wszystkich sił do przodu. Czuję się słaba zostaję sama, bo trudno mi prosić, by i mnie ktoś popchnął, pokazał, gdzie przebija światło. Oczekuję, że ktoś się domyśli, choć sama tego nie lubię. Moja Mama tak robiła. Ja uczyłam się wyrażać wprost. Bywa, że nadmiernie przygnieciona ciężarem problemów zaczynam prosić. Wtedy najtrudniej jest pomoc przyjąć.
Naturalne było wcześniej to, że w ekstremalnych sytuacjach do pionu stawiali mnie Dziadek i Mama. Oni umieli się domyślić, wyczuwali, po prostu byli. Nawet jeśli nie za bardzo wiedzieli, co robić. Wtedy szukali pomocy na zewnątrz lub przyjmowali ją od innych. Cóż, nie mieli ze mną łatwo. Dopiero od niedawna zawzięłam się, że będę radzić sobie sama. Zaczęłam się wyodrębniać i stawać dorosłą, niezależną kobietą. No i jedno po drugim, Dziadek i Mama odeszli, jakby nie było już nic do roboty, a jest!
Teraz trudno mi odnaleźć się w tej nowej sytuacji, przegryzania się straty. Przyjęłam, że muszę być silna, a tu taki banał jak zbliżający się Dzień Matki mnie boli. Mówię sobie działaj, jest tyle do zrobienia i zamieniam się w automat, taki miły i uśmiechnięty. Fotografuję na ślubach, a tam błogosławieństwo rodziców, a mnie od środka z bólu szarpie i ledwo ustać dam radę, a co dopiero robić zdjęcia? Ciężko jest. Po odcięciu się od smutku, gdy dzieje się coś dobrego, a czasem pięknego, nie skaczę z radości. Coraz bardziej mi się to nie podoba. Zmęczenie zaczyna brać górę nad kontrolą i to, co zagrzebywałam - odsłania się. Chcę żyć w pełni, oddychać głęboko i czuć. Nikt mi jednak tego nie da, jeśli sama, o to nie zadbam.
Zatem jadę się spotkać z Mamą. Jeszcze nie dziś ani jutro, ale już niedługo. Zostawiam to, co tutaj i lecę tam, gdzie chciała pojechać Ona - Mama Bunia. Mnie tam nie ciągnie, ale może tam łatwiej będzie mi z nią porozmawiać? Na Cmentarzu nie umiem. Może tam uda mi się też spotkać ze sobą... Cóż będę również częściowo zmuszona, by dać się sobą zaopiekować i zaufać Piotrowi, że będzie dobrze. Nie znam norweskiego, a na naukę angielskiego trochę mało czasu.