katarzyna.magdalena.czajkowska@gmail.com

katarzyna.magdalena.czajkowska@gmail.com
kom. 691 813 592

niedziela, 23 grudnia 2012

przerwa

Ostatnio piję tylko w moim kubku, co to zowie się Kubkiem Królowej. Nie, żebym sama go tak nazwała. On z tym imieniem do mnie przywędrował :) Widocznie tak miało być. Kawa w nim smakuje o niebo lepiej:) 


Przygotowania do świątecznego focenia. Mam plan, by zainicjować tradycję rodzinnego zdjęcia, które wraz z życzeniami słalibyśmy w świat. Na razie jest opór. 

23.12.2012 Białystok

sobota, 22 grudnia 2012

tygrys na biegunach

Miałam dziś ogromną ochotę na fotografowanie. Śnieg, na ulicach mnóstwo ludzi, specyficzna atmosfera przedświątecznego zabiegania. Zabrałam aparat i co? Nosiłam go na plecach i przyglądałam się pospiesznie światu, który na zawsze pozostanie w czeluściach mej niepamięci. Zimność mnie zwyciężyła. Zjednoczyłam się z ludem i biegłam trasą zakupów. Po drodze minęłam tygrysa na biegunach. Wyglądał jak ten z Kubusia Puchatka;)

Własnoręcznie pomalowana śnieżynka.
21.12.2012 Białystok

piątek, 21 grudnia 2012

mój koniec świata


Mój Koniec Świata nastał zdecydowanie wcześniej. Zaczęłam rozpadać się na drobniutkie kawałeczki jakieś dobre pół roku temu. Wtedy też łapałam się wszelkich możliwości ratunku. Tak bardzo nie chciałam zniszczenia. To, co pękało przyklepywałam i posypywałam, czym się da. Udawałam, że nie boli nawet wtedy, gdy krwawiłam. Uczona przez lata składania ofiary z siebie przyjmowałam cierpienie jako naturalny etap przejścia do czegoś większego. Zrezygnowałam z intuicji ciała i mądrości duszy, które nie chciały godzić się na kontynuację tradycyjnej postawy kobiety w mojej rodzinie. Nastąpiła eksplozja. Całkowita degradacja życiowej siły. Upadłam. Mój oddech stał się płytki, a w okolicach serca kłujący. Całe ciało od umierania stało się obolałe. Byłam słaba. Tylko inni mogli mnie ocalić.

Tak też się stało. Złapałam pomocną dłoń i jedną, i drugą, i trzecią, i trzymałam mocno do momentu, gdy nabrałam wystarczająco sił, by dalej iść sama. Ciągle byłam jednak wymęczona. Nie bardzo wiedziałam, co mam dalej robić, w którą stronę iść? Stanęłam. Nie byłam sama. Wokół byli ludzie. Mogłam każdą osobę z osobna zapytać, co mam teraz robić? Nie zrobiłam tego. Nauczyłam się za to słuchać siebie, ufać sobie i wierzyć, że rozwiązanie, do którego sama doszłam, które sama wybrałam jest najlepsze. To moja odpowiedzialność za moje życie.

Zdecydowałam, że będę walczyć. Strach zniknął, pojawiła się determinacja. Nie było taryfy ulgowej, przerwy w grze… Niektóre moje części uległy całkowitemu zniszczeniu, inne zaczęły się transformować i adoptować do nowych warunków. Pojawiła się też pusta przestrzeń. Miejsce, które w Nowym Świecie wypełni się miłością, obfitością, harmonią, łagodnością, mądrością, współczuciem, dobrem i pięknem. Wierzę, że tak będzie wyglądała zmiana i życie, które wybrałam:)


21.12.2102 Białystok










poniedziałek, 17 grudnia 2012

magiczny czas

Ten weekend był magiczny. Czuję ogromną wdzięczność. Jestem szczęściarą:)))) Spotykam na swojej drodze cudownych ludzi, którzy pokazują mi jakie życie jest piękne:))) Uczę się od Was i uzdrawiam. Dziękuję:)))

14.12.2012 Warszawa

15.12.2012 Gongolina

poniedziałek, 10 grudnia 2012

sesja mnie

Modelkowanie jest niewygodne. Nie da się tak stać i układać bez bólu. Ciało sztywnieje, drętwieje i mówi "nie". Chyba, że to kwestia treningu i przyzwyczajenia, by ciało mówiło "tak". Zdaje się, że doceniłam profesjonalne modelki. Teraz już wiem, że to nie takie proste, że sobie postoję, uśmiechnę i po sprawie. 

Poza tym Ela wybrała zdjęcia, na których przeważnie uśmiechu nie było (http://elzbietapolinska.blogspot.com/). Wyglądam tam jak nie ja. Może dlatego, że inspiruje ją moda? Co sprawia, że mój wizerunek to wymyślona postać, której każdy ruch był pokierowany przez autorkę. Nie ma tam prawdy o mnie. Jest to dość ciekawe, bo obiektywnie jestem na tych zdjęciach.

Poniżej mój subiektywny wybór, odrobina dziwności, zwyczajności, kokieterii i uśmiechu. 





fot. Elżbieta Polińska 7.12.2012 Warszawa



poniedziałek, 3 grudnia 2012

przechowalnia

Tymczasowo mam u siebie magazyn. Zdecydowaliśmy się z Małym Piotrkiem na świąteczny prezent dla Rodziców w postaci odświeżenia im pokoju. Wiadomo, inicjatywa moja. Spodobało mi się machanie pędzlem i przemiany wszelakie. Na razie jednak przenoszę szpargały. Mama nie odkryła w sobie jeszcze przyjemności w wywalaniu różnych rzeczy, Tato z resztą też. Nie pozostaje mi nic innego, jak to akceptować i przechowywać.


3.12.2012 Białystok

niedziela, 2 grudnia 2012

prace remontowo-dekoracyjne

Jakiś czas temu zabrałam się za prace remontowo-dekoracyjne. Przemalowałam swój pokój (warto dodać, że zrobiłam to sama) tak, by stał się nieco spokojniejszy. Żółte ściany przeobraziły się w łagodniejsze, beżate. Powywalałam rzeczy, które przestały mi się podobać. Zniknęła lampa stolikowa, którą kiedyś sama zrobiłam, żółto zielone firany i dywano-mata podstolikowa.  Zdjęłam wszystko, co miałam na ścianach i przez jakiś czas żyłam sobie w tej pustce. 
Nastał jednak czas świątecznego przepychu dekoracyjego w sklepach i na ulicach. U mnie natomiast ciągle panowała - asceza. Jakoś tak mi się dziwnie zrobiło i smutno. Wyjęłam pochowane niegdyś wiszące ramki oraz te, które kiedyś miały, gdzieś zawisnąć, ale wiecznie nie pasowały. Wszystkie poddałam renowacji w myśl mojego planu rozjaśniania i harmonizowania przestrzeni. Następnie powkładałam zdjęcia i tym samym przywróciłam istnienie kącika familjno-przyjacielskiego, który będzie się rozrastał w miarę przybywania ramek oraz dziur w ścianie. Zaczyna się u mnie robić ciepło i kobieco, tak jak lubię:)


2.12.2012 Białystok
Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia przed. Nie widać efektu pracy.